Ewa Chodakowska apeluje do Polaków na emigracji: wierzcie w swoje możliwości!

Po pierwszym roku studiów Ewa Chodakowska rzuca wszystko i ląduje na północy Londynu. Ma nadzieję odnaleźć swoje przeznaczenie i spróbować szczęścia w jednej z największych metropolii świata. Kiedy jednak wsiada do metra, złudzenia rozpływają się, a jej samej wydaje się, że znalazła się na innej planecie. – Nie rozumiałam ani jednego słowa – zwierza się. Przeczytajcie jak sobie poradziła i czym się zajmowała mistrzyni Killera 12 lat temu w angielskiej stolicy, do której wraca po kilkunastu latach by wspierać i motywować Polki do zdrowego stylu życia.

Agnieszka Koba: Co skłoniło Cię do wyjazdu z Polski i kiedy to było?

Ewa Chodakowska: To był pierwszy rok studiów zaraz po liceum. Wybrałam studia na kierunku stosunki międzynarodowe. Szybko jednak okazało się, że to nie jest to. Dlatego nie chcąc tracić więcej czasu, zdecydowałam, że po pierwszym roku muszę gdzieś wyjechać, coś zrobić ze sobą. Byłam na fakultecie językowym w liceum, więc pomyślałam – rozwinę język angielski. Wydawało mi się, że rozumiem i biegle mówię po angielsku. Czułam się pewnie w tym języku, w końcu uczyłam się go od drugiej klasy podstawówki. Kiedy wysiadłam z samolotu i wsiadłam do metra, jakież było moje zdziwienie kiedy posłuchałam tych ludzi, którzy mówili po angielsku, a ja zdałam sobie sprawę, że nie rozumiem ani jednego słowa. Przysięgam, miałam wrażenie, że jestem na innej planecie. Pomyślałam sobie: „Mój Boże, przecież ja w ogóle nie rozumiem co oni do mnie mówią. Jak ja sobie tu poradzę, skoro ja, nie jestem w stanie z tymi ludźmi nawiązać kontaktu!”.

wyjazd-z-polski

Mój perfekcjonizm wziął górę, czyli najpierw zapisałam się do szkoły. Była to School of English na Oxford Street i dopiero po pół roku odważyłam się mówić.
A dlaczego wyjechałam? Bo szukałam czegoś dla siebie. I była to jakaś jedyna, w miarę rozsądna opcja, żeby nie zaprzepaścić czasu, bo ja zawsze się boję marnotrastwa. Cieszę się, że wtedy wyjechałam, to było doświadczenie życiowe. W najmniejszym stopniu nie żałuję tej decyzji i uważam, że każdy powinien przeżyć coś takiego. Bez rodziny, bez znajomych, bez jakiegokolwiek wsparcia. Trzeba sobie po prostu czasem dać rade. To bardzo umacnia na przyszłość ikształtuje człowieka.

A.K.: Gdzie mieszkałaś i jakie były Twoje ulubione miejsca?

Ewa: Na samym początku mieszkałam na Willsden Green. Absolutny dramat. Wtedy, czyli jakieś 12 lat temu, to była taka typowo „polska dzielnica”. Niepolecam oczywiście. Ale po pół roku przeniosłam się do Greenwich, tam już było znacznie lepiej. A ulubione miejsca? Bardzo lubiłam spacery po centrum. PoRegent Street, po Oxford Circus. Iść sobie na spacer i pooglądać ludzi, to byłotakie moje ulubione zajęcie.

A.K.: Jak czułaś się jako emigrantka w UK?

Ewa: Ja się czuję dobrze sama ze sobą. Dlatego mam takie poczucie, że bez względu na to gdzie wyląduję, tam znajdę ludzi, z którymi będę mogła rozmawiać. Zbuduje swój taki mały świat. Nie mam problemów z nawiązywaniem kontaktów. Myślę, że to jest to, co wynosimy z domu. Kiedy jesteśmy obdarowywani miłością w najmłodszych latach, to później owocuje to pewnością siebie w przyszłości.
Chciałabym zaapelować do osób żyjących na emigracji: wierzcie w swoje możliwości!

Ja poszłam tokiem typowym dla Polki za granicą. Czyli sprzątanie, opiekunka dla dzieci, kelnerka, stanie za barem. Nie ukrywam jednak, że kiedy podjęłam się pracy jako dziewczyna do sprzątania, to po kilku miesiącach otworzyłam swoją firmę sprzątającą. Doszłam do wniosku, że skoro mam dla kogoś pracować, to dlaczego nie zrobię tego sama. I opracowałam bardzo prosty system. Wydrukowałam miliardy ulotek, o tym czym dokładnie zajmuje się moja firma i porozrzucałam po wszystkich lepszych domach w okolicy, w której mieszkałam. A że robię wszystko dając z siebie 100 procent i wkładam w swoją pracę całe serce, no to moje sprzątanie było tak doceniane, że ludzie polecali mnie większej ilości osób. Potem jeszcze do pomocy zaangażowałam trzy dziewczyny.
Także można w trudnych warunkach i na obczyźnie, coś takiego niewielkiego, swojego zrobić. Takie nasze małe sukcesy. Kochani, wyjeżdżając, nawet po studiach, szukajcie miejsc w swojej dziedzinie, na swoim polu.

sprzatanie

Niech Panowie po prawie nie wskakują na budowlankę, niech zainwestują trochę. Nie wiem jak i skąd, ale niech znajdą te pieniądze, żeby iść do szkoły, by nauczyć się języka, by tam kontynuować studia lub pracę. Strasznie boli mnie fakt, że to my sami podkładamy sobie nogi. Wyjeżdżamy i zaczynamy od tego najniższego pułapu, jakbyśmy niewiele byli warci. Ja bym chciała, żeby Polki na obczyźnie wbiły sobie do głowy, że są super fajne i że mogą robić większe rzeczy niż im się wydaje.

A.K.: Jakie były Twoje wrażenia już po powrocie do kraju?

Ewa: Ja mogę patrzeć pod kątem profesji jaką wykonuje. Ludzie coraz częściej chcą o siebie zadbać. Cieszę się, że w Polsce budzi się świadomość, że możemy wiedzieć co jemy, wiedzieć jaki trening wykonać na co dzień, wiedzieć czym jest ruch tak naprawdę. To się bardzo zmieniło i bardzo mnie to cieszy i jestem ogromnie dumna, że maczam w tym trochę swoje palce i mam na to jakiś wpływ. Jeżeli chodzi o sam kraj, to Polska się pięknie rozwija. Ja jestem zachwycona, że w obliczu kryzysu światowego całkiem nieźle sobie radzimy i mam nadzieję, że w tym kierunku będziemy podążać. Bardzo mnie cieszy, że coraz więcej ludzi może sobie na więcej pozwolić.

A.K.: Co powiesz czytelniczkom Alute?

Ewa: Kochane, życzę Wam nieustającej energii, dużo wytrwałości w postanowieniach, systematyczności i uporu. Żebyście wierzyły w swoje możliwości, bo natura stworzyła nas do wielkich rzeczy, dlatego nie zamykajmy sobie drzwi przed nosem. Trzymam za Was mocno kciuki.

zdjecie: 1. 2.

Cena: 50%

Przyprowadź przyjaciela*, a oboje otrzymacie 50% zniżki na zabiegi higieniczny.

Oferta jest ważna do wyczerpania.

Zobacz więcej

Rejestracja online

Zrób rezerwacje już dzisiaj!

Umów się na wizytę:

×